Spójrzmy na powody, dla których przeklinanie jest zdecydowanie grzechem i co możesz zrobić, aby kontrolować słowa, których używasz. przeklinanie niszczy twoje świadectwo o Jezusie i hańbi Boga. przeklinanie nie podnosi ani Ciebie, ani innych. przeklinanie tworzy otwartą bramę do bardziej grzesznego. Być może przedwczesny wytrysk jest wyłącznie imaginacją, bo mężczyzna ma przekrzywiony obraz aktu seksualnego, co często jest spowodowane czerpaniem wzorców z filmów pornograficznych. Podstawową metodą leczenia przedwczesnego wytrysku jest psychoterapia. W cięższych przypadkach w grę wchodzi przyjmowanie antydepresantów. Kontynuowałam i zapytałam dlaczego Bóg potrafił wybaczyć apostołowi Pawłowi jego zabójstwa, a takiej matce nie. Pomilczał, a potem zmienił temat Chodzi mi oto że księża sami gmatwają się w swoich żałosnych historyjkach! Zobacz 21 odpowiedzi na pytanie: Czy aborcja jest grzechem niewybaczalnym? Fast Money. Chociaż już od dłuższego czasu odpowiadam na tego typu pytania, to jednak widocznie nadal są niejasności i potrzeba dalszych wyjaśnień. Mogę odpowiedzieć krótko: 1) Pieszczoty w ramach aktu małżeńskiego są w porządku zarówno przed i podczas, jak też po penetracji, także w celu doprowadzenia niewiasty do orgazmu po penetracji. A to z tej racji, że orgazm należy do natury aktu płciowego i także niewiasta ma prawo do przeżycia całego aktu. 2) Należy odróżnić pieszczoty - czyli dotykanie jakąkolwiek częścią ciała - od połączenia sodomickiego czyli narządu płciowego z narządem niepłciowym. Różnica polega na naśladowaniu narządu płciowego przez narząd niepłciowy, czyli jakby imitowanie penetracji, np. doustnie. 3) Niezamierzony przedwczesny wytrysk poza łonem niewiasty nie jest grzechem, jeśli nie można było go przewidzieć. Dla właściwego zrozumienia należy zacząć od podstaw tej tematyki, a to wymaga nieco szerszego potraktowania. W tym miejscu mogę to uczynić tylko w skrócie, opierając się na podręcznikach katolickiej teologii moralnej, które podaję na końcu. 1. Bóg Stwórca związał z aktem przekazywania życia przyjemność zmysłową. Dlatego cel aktu płciowego - którego właściwym miejscem jest nierozerwalne małżeństwo - jest podwójny: celem pierwszorzędnym jest spłodzenie nowego człowieka celem drugorzędnym jest uśmierzenie pożądliwości przez doświadczenie przyjemności zmysłowej w tym akcie. Pożądliwość i jej zaspokojenie, czyli przyjemność zmysłowa, są stworzone przez Boga w służbie trwania rodzaju ludzkiego. Dla jasności: przyjemność sexualna (delectatio venerea) polega na pobudzeniu organów płciowych wraz z wydzieleniem płynów służących zjednoczeniu. Może być ona kompletna, gdy dochodzi do spełnienia aktu spłodzenia wraz z wydzieleniem płynów, niekompletna, gdy nie zachodzi całość naturalnego aktu. 2. Lubieżnością (luxuria) jest nieuporządkowane pragnienie bądź używanie przyjemności sexualnej. To nieuporządkowanie polega na oddzieleniu od naturalnego celu jakim jest spłodzenie potomstwa. Są tutaj różne rodzaje: lubieżność spełniona (consummata), mianowicie gdy następuje wytrysk nasienia, lubieżność niespełniona (non-consummata), czyli bez wytrysku nasienia, i może być kompletna (gdy dochodzi do naturalnego spełnienia) albo niekompletna (gdy nie dochodzi do naturalnego spełnienia) Ten ostatni rodzaj nazywa się także "nieskromnością" (impudicitia), która może być wewnętrzna, czyli polegająca na wewnętrznych aktach wyobraźni, umysłu i woli, lub zewnętrzna, czyli polegająca na zewnętrznych aktach. Pod względem intencji lubieżność może być bezpośrednia, gdy przyjemność zmysłowa jest chciana jako taka, albo pośrednia, gdy pojawia się tylko przy okazji na przykład patrzenia bądź czytania, i nie jest sama w sobie zamierzona. Grzeszność lubieżności polega na tym, że człowiek używa przyjemności sexualnej do celu innego niż przekazywanie życia, np. dla samego wrażenia zmysłowego. Ciężar grzechu zależy od rodzaju. Lubieżność bezpośrednio chciana poza małżeństwem jest zawsze grzechem ciężkim. Grzechy lubieżności spełnionej mogą być zgodne z naturą, gdy wytrysk nasienia może służyć do poczęcia, jak rozwiązłość (czy to przygodna, jak prostytucja, czy konkubinat), cudzołóstwo, kazirodztwo, wykorzystywanie sexualne, świętokradztwo (czyli grzech przeciw czystości poświęconej Bogu), gwałt, niezgodne z naturą jak polucja, sodomia i bestialia. Polucja jest spełnioną przyjemnością zmysłową wraz z wydzieleniem płynu płciowego bez połączenia narządów płciowych. Może być zamierzona, czy to bezpośrednio czy pośrednio, albo niezamierzona (wtedy nie jest grzechem). Teologia moralna mówi także o polucji żeńskiej polegającej na wydzieleniu płynu w połączeniu ze spełnioną przyjemnością płciową. Istotna jest przyczyna, to znaczy czy powodem była zamierzona przyjemność sama w sobie z wykluczeniem celu płodności. 3. Sodomia jest połączeniem (concubitus) osób płci różnej bądź tej samej płci w części ciała niewłaściwej dla płodności. Istota tego grzechu polega na pożądaniu narządu niewłaściwego dla prokreacji. Tutaj należy mieć na uwadze odróżnienie: połączeniem (concubitus) nie jest dotyk - czy to ręką, nogą, ustami czy ramieniem - który odbywa się z racji i dla właściwego połączenia narządów płciowych. Dotyk taki jest moralnie w porządku, jeśli służy właściwemu połączeniu. Zaś połączenie sodomickie - czyli z narządem nie służącym płodności - jest czymś więcej niż lubieżny dotyk, ale nie musi być penetracją. Sodomia może być: doskonała (perfecta), gdy ma miejsce między osobami tej samej płci, niedoskonała (imperfecta), gdy ma miejsce między osobami płci różnej w narządzie niewłaściwym dla prokreacji. Jeden i drugi rodzaj może być spełniony (actu consummato), gdy dochodzi do wytrysku nasienia, albo niespełniony (actu non consummato), gdy do tego nie dochodzi. Innymi słowy: sodomią jest także połączenie narządu płciowego z innymi narządem, jak z ustami w przypadku tzw. sexu oralnego, i to niezależnie od tego, czy podczas tego połączenia następuje wytrysk nasienia czy nie. Sodomia spełniona zachodzi także między osobami płci żeńskiej, mianowicie wtedy, gdy podczas połączenia np. ust z narządem płciowym dochodzi do wypływu płynu w połączeniu z przyjemnością zmysłową. 4. Bestialia jest sexualnym połączeniem człowieka ze zwierzęciem. Nie ma tutaj znaczenia, z jakiego powodu się to odbywa i jaką częścią ciała, to znaczy dotyczy także połączenia fizjologicznie właściwych części ciała. 5. Hipersexualność czyli nadpobudliwość sexualna ma wtedy miejsce gdy - po zaspokojeniu sexualnym wkrótce pojawia się znowu potrzeba zaspokojenia - pożądliwość powodowana jest np. przez spojrzenie na rzeczy same w sobie obojętne pod względem sexualnym - pożądliwość tak zajmuje człowieka, że stale myśli bądź mówi o sferze sexualnej, oraz dąży do zaspokojenia. Ma to oczywiście znamiona patologii, lecz nie musi wynikać ze schorzenia psychicznego. Jest to zwykle wynik własnych decyzyj i zachowań, bądź przynajmniej braku opanowania i kontroli nad własną zmysłowością. 6. Perwersja sexualna polega na tym, że pożądliwość sexualna oraz czynności sexualne są pobudzane nie przez właściwą sferę sexualną lecz przez czynniki inne czy nawet obce sferze sexualnej. Należą tutaj: sadyzm, gdy pobudzenie sexualne powodują wyobrażenia lub czyny okrutne czyli zadawanie cierpienia masochizm, gdy pobudzenie sexualne powodowane jest przez własne doznawanie przemocy i cierpienia fetyszyzm, gdy pobudzenie sexualne powodowane jest przez obrazy lub czyny nie należące do sfery sexualnej, homosexualizm, gdy pożądliwość sexualna skierowana jest do osób tej samej płci, pederastia, gdy pożądliwość sexualna skierowana jest do dzieci. Perwersje same w sobie nie są oznakami choroby psychicznej, ponieważ występują także u osób bez takiej diagnozy. Jednak faktem jest, że częściej występują u osób chorych umysłowo. Tym niemniej także osoby chore psychicznie są w stanie - przynajmniej w jakiejś mierze - posługiwać się rozumem i tym samym panować na perwersyjną pożądliwością. 7. Grzechy lubieżności (luxuria) niespełnionej są dwojakiego rodzaju: akty cielesne czyli poruszenie narządów płciowych wraz z pożądliwością, zarówno chwilowe jak też regularne, zarówno własnowolne jak też samoczynne (o ile zawinione w przyczynie czy chciane dla przyjemności), oraz akty nieskromne, czyli własnowolne zajmowanie się rzeczami, które powodują przyjemność sexualną, a są to zarówno akty wewnętrzne jak myśli i pragnienia, jak też zewnętrzne czyli spojrzenia, dotyk, pocałunki, pieszczoty, słowa i lektura. Akt nieskromne (impudicitiae) zewnętrzne są następujące: Dotyk: na ciele własnym bądź innej osoby. Nie dotyczy dotykania także wstydliwych części ciała z powodu konieczności czy potrzeby dla zdrowia, higieny itp., nawet jest wiąże się z pobudzeniem zmysłowym, o ile nie jest ono zamierzone. Pocałunki, o ile są miłosne poza małżeństwem, gdyż związane są z pożądliwością, oraz na wstydliwych częściach ciała, także w małżeństwie, ponieważ są nierozumne i mogą być groźne dla zdrowia. Spojrzenia: Oglądanie własnych wstydliwych części ciała może być grzeszne, gdy nie ma konieczności i wiąże się z pobudzeniem pożądliwości. Także oglądanie wstydliwych części ciała innej osoby zależy od tego, czy wiąże się z pobudzeniem pożądliwości. Dotyczy to także dzieł sztuki, fotografii, filmów ze scenami erotycznymi. Mowa: Grzeszna jest wtedy, gdy ma na celu pobudzenie pożądliwości, bądź stwarza okoliczność takiego pobudzenia, bądź powoduje zgorszenie czyli prowadzi innych do grzechu. Chodzi zarówno o mówienie jak też słuchanie tego typu słów, także śpiewanych. Lektury: Ciężar grzechu zależy od charakteru danego textu, tzn. czy jest to literatura zwykła z nieskromnymi wstawkami, czy wprost lubieżna. Chodzi także, czy wiąże się z pobudzeniem pożądliwości i czy jest ono zamierzone. Akty nieskromne wewnętrzne są następujące: Myśli nieczyste, czyli głównie wyobrażenia zawierające i powodujące pożądliwość. Uporczywe upodobanie w grzechach lubieżnych. Pragnienia nieczyste, czyli wola popełnienia czynu lubieżnego. 8. Używanie (usus) czyli pożytkowanie małżeństwa polega na czynności, w której dochodzi do cielesnego połączenia (copula carnalis) małżonków, ustanowionego w porządku naturalnym do utrzymania i zachowania rodzaju ludzkiego. Ta czynność polega ze strony mężczyzny na złożeniu nasienia w łonie niewiasty, zaś ze strony niewiasty w przyjęciu nasienia. Oczywiście z obydwu stron wiąże się to z przyjemnością cielesną wraz ze wszystkimi czynnościami i procesami, które są naturalne dla pary ludzkiej, czyli zgodne nie tylko z cielesnością, lecz także z psychiką i rozumnością właściwą człowiekowi, czyli zarówno pobudzenie uczuciowe i zmysłowe wraz z przejawami cielesnymi, jak też panowanie rozumowe, przejawiające się zwłaszcza we wzajemnym poszanowaniu godności osobowej. Św. Paweł (1 Kor 7, 3) nazywa ten akt - oczywiście jako całość, a nie tylko zaspokojenie pożądliwości - powinnością małżeńską, którą małżonkowie są sobie winni z racji związku małżeńskiego. Zachodzi tutaj kilka istotnych kwestij: Akt małżeński (w znaczeniu wyłożonym powyżej) jest sam w sobie nie tylko dozwolony i godziwy, lecz jako środek zachowania rodzaju ludzkiego jest także obowiązkowy i zasługujący (meritorius). Ponadto jest też dozwolony w tym, co się z nim wiąże, czyli w całym pożyciu małżeńskim, które polega nie tylko na samym wydaniu potomstwa, lecz na jedności osobowej małżonków, wraz ze sferą uczuciową, zmysłową i cielesną. Z powodu tej jedności osobowej, gdzie ma miejsce także uporządkowane zaspokojenie pożądliwości (jest to cel drugorzędny małżeństwa), dozwolony jest akt sexualny także wtedy, gdy według naturalnego rytmu - czy to ciała niewiasty, czy choroby, wieku - nie jest możliwe wydanie potomstwa. Innymi słowy: moralnie w porządku jest współżycie sexualne także w okresach niepłodnych, czy to przejściowych czy trwałych. Jedynym warunkiem jest to, że musi to być niepłodność naturalna, czyli niezależna od ingerencji człowieka w sam akt sexualny. Konkretnie dozwolone jest współżycie - w wieku niepłodnym, - w okresie brzemienności, o ile nie zagraża to dziecku w łonie, - po amputacji narządów rodnych z powodu choroby u któregoś z małżonków. Akt małżeński powinien być dokonany w sposób taki, który jest właściwy do dokonania pierwszorzędnego i istotnego celu małżeństwa, którym jest potomstwo. Nie jest konieczne, by ten cel został faktycznie osiągnięty, jednak akt powinien się tak odbyć, by mógł zostać zrealizowany. Dlatego grzechem ciężkim jest taki akt, który odbywa się z uniemożliwieniem potomstwa, gdyż jest on nienaturalny. Sprawa środków antykoncepcji czy to mechanicznej czy chemicznej jest jasna. Teologia moralna rozpatruje jednak także pewne szczegółowe kwestie odnośnie przebiegu naturalnego: - Wycofanie się mężczyzny po wytrysku nasienia przed orgazmem niewiasty nie jest grzeszne, ponieważ orgazm żeński nie jest konieczny dla poczęcia. - Wycofanie się mężczyzny przed wytryskiem nasienia, gdy niewiasta już przeżyła orgazm bądź jest bliska orgazmu, nie jest grzeszne, o ile nie ma niebezpieczeństwa wytrysku nasienia poza łonem niewiasty. - Jeśli orgazm niewiasty jeszcze nie nastąpił, gdy mężczyzna już złożył nasienie, pominięcie jej orgazmu nie jest grzechem, ponieważ nie może zapobiec poczęciu. Jednak powstrzymywanie orgazmu w zamiarze zapobieżenia poczęciu jest grzeszne. - Chociaż orgazm niewiasty nie jest konieczny dla poczęcia, to jednak (z punktu widzenia medycznego) jego prawdopodobieństwo wzrasta, gdy niewiasta dochodzi do orgazmu nie sama, lecz równocześnie ze złożeniem nasienia mężczyzny w łonie. - Gdy małżonkowie przerywają akt małżeński przed złożeniem nasienia, nie grzeszą, jeśli nie ma niebezpieczeństwa wylania nasienia poza łonem i jeśli działają w zgodzie, np. z powodu słusznej racji uniknięcia potomstwa w danej chwili (z powodu choroby czy niemożliwości wychowania większej liczby potomstwa). Akt taki służy drugorzędnemu celowi, czyli uśmierzeniu pożądliwości, dlatego jest dozwolony. Brak zgody, czyli unikanie poczęcia przez jednego z małżonków, sprawia jednak, że taki akt staje się grzeszny, gdyż sprzeciwia się powinności małżeńskiej, która odnosi się do pełnego i płodnego aktu. Należy mieć na uwadze, że w tej kwestii tzw. stosunków przerywanych nie ma całkowitej zgody między teologami. Podane tutaj stanowisko odpowiada szkole jezuickiej, podczas gdy teologowie tomistyczni uważają stosunek przerywany za grzeszny, jeśli przerwanie - czyli akt niepełny - jest z góry zamierzone. Więcej o tym tutaj. - Każda czynność niewiasty mająca na celu usunięcie złożonego nasienia i tym samym zapobieżenie zapłodnieniu jest grzeszna. 9. W akcie małżeńskim dozwolone są czynności pożądliwości niedokonanej (actus luxuriae imperfectae), zarówno wzajemne jak też wykonane na sobie, o ile są konieczne bądź użyteczne dla dokonania akt małżeńskiego. Konkretnie: - Gdy jest intencja dokonania aktu małżeńskiego, wówczas dozwolone są spojrzenia, dotykanie itp., które pobudzają do zjednoczenia narządów, zarówno przed jak i podczas zjednoczenia. Należy jednak zważać, by podczas tej "gry wstępnej" nie doszło do wylania nasienia. - Gdy mężczyzna dokonał aktu zanim niewiasta doznała orgazmu, wówczas może ona także sama dotykiem bądź w inny sposób doprowadzić siebie do pełnego przeżycia zmysłowego. - Nie jest dozwolone mężczyźnie doprowadzenie siebie do wylania nasienia po tym, gdy niewiasta się wycofała, doznawszy orgazmu przed nim, czyli poza łonem niewiasty. Związek małżeński nie daje prawa i nie usprawiedliwia czynów przeciw naturze aktu sexualnego. Dotyczy to sodomii niedoskonałej oraz onanizmu. 10. Sodomia niedoskonała jest wtedy, gdy mężczyzna wnika w organ niewłaściwy dla płodnego współżycia, niezależnie od tego, czy oddaje nasienie w nim czy poza nim. Jest to zawsze grzech ciężki, gdy odbywa się za obopólną zgodą. Jednak niewiasta może bez grzechu ulec sodomickiemu aktowi mężczyzny pod następującymi warunkami: 1) gdy stara się, ale nie może temu zapobiec bez poważnych złych skutków, oraz 2) gdy nie zgadza się na przyjemność zmysłową wynikającą z tego aktu. Tutaj godny uwagi jest następujący szczegół, podany przez x. Noldin'a: W wolnym tłumaczeniu: Oprócz tego, co jest sprzeczne z naturalnym celem współżycia (czyli z płodnością), nie ma czynności między małżonkami, które byłyby z pewnością grzechem ciężkim, nawet jeśli byłaby nieuporządkowana i wstrętna. Dlatego, jeśli wykluczona jest pożądliwość sodomicka (czyli upodobanie w spółkowaniu wbrew naturze), wówczas nie zawsze są grzechem ciężkim następujące przypadki: a. gdy połączenie z narządem niewłaściwym odbywa się z zamiarem dokonania w narządzie właściwym, b. gdy narząd płciowy dotyka narządu niewłaściwego niewiasty, ale nie dochodzi do wylania nasienia. Należy mieć tutaj na uwadze: chodzi o to, czy czynność sodomicka w małżeństwie jest zawsze i z pewnością grzechem ciężkim. Tym samym x. Noldin nie podaje, że nie jest wcale grzeszna, ani że jest w porządku czy piękna, jak to głoszą o. Knotz, o. Recław i im podobni. Innymi słowy: taka czynność - a do takich zalicza się tzw. sex oralny - jest grzeszna, aczkolwiek nie zawsze musi być grzechem ciężkim. Jest grzeszna, ponieważ jest połączeniem organu płciowego z organem niewłaściwym dla płodności, czyli w sposób nieuporządkowany, a jest na pewno grzechem ciężkim, jeśli jest wykonywana z upodobania, a nie z konieczności czy przynajmniej pożyteczności dla właściwego połączenia sexualnego. I jeszcze zgodnie z obietnicą podaję źródła, na których się głównie opieram, a są to akurat podręczniki katolickiej teologii moralnej autorstwa dwóch jezuitów, austriackiego i hiszpańskiego: P. S. Otrzymałem pytanie domagające się dopowiedzenia: Odpowiadam: 1. Tak, chodzi o pobudzenie narządów płciowych. 2. Pocałunki namiętne - w sensie nie takiego typu jak między rodzicami i dziećmi, czy między rodzeństwem - są poza małżeństwem zasadniczo grzeszne, nie tylko ze względu na cel czy zamiar, lecz także ze względu na przyczynę i skutek. Do skutków powodujących grzeszność przynajmniej lekką należy zgorszenie, gdyż osoby postronne nie są w stanie ocenić wewnętrznego nastawienia i są zdane na akt zewnętrzny. Taki akt, właściwy dla małżonków, oznacza przynajmniej w odbiorze pewną uzurpację oraz lekceważenie wagi związku małżeńskiego. Co to jest i jakie są przyczyny? Definicje Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10 definiuje wytrysk przedwczesny jako niezdolność do opóźnienia wytrysku wystarczającego do zadowolenia z gry miłosnej, przejawiająca się wytryskiem przed rozpoczęciem lub natychmiast po rozpoczęciu stosunku lub występowaniem wytrysku w sytuacji wzwodu niewystarczającego do umożliwienia stosunku. Wyróżnia się wytrysk przedwczesny występujący w ciągu całego życia danego mężczyzny od początku inicjacji seksualnej. Za taki uznaje się wytrysk, który zawsze lub prawie zawsze występuje przed penetracją lub w ciągu 1 minuty od penetracji pochwy, a pacjenta charakteryzuje niemożność opóźnienia wytrysku podczas wszystkich lub prawie wszystkich penetracji pochwy, co rodzi negatywne konsekwencje osobiste, takie jak stres, zakłopotanie, frustrację i unikanie aktywności seksualnej. Inny typ to typ nabyty, którego charakteryzuje znaczące skrócenie czasu do wystąpienia ejakulacji w stosunku do wcześniejszego funkcjonowania seksualnego mężczyzny. Wskazuje się również na istnienie trzeciej grupy mężczyzn z tzw. naturalnie zmiennym wytryskiem przedwczesnym, u których problem pojawia się okazjonalnie, będąc naturalną manifestacją wahania się czasu wystąpienia wytrysku u danej osoby, na który mogą wpływać także okoliczności zewnętrzne. Ponadto część mężczyzn uważa, że wytrysk występuje u niech zbyt wcześniej, jednak w rzeczywistości tak nie jest i nie można postawić takiego rozpoznania – wytrysk przedwczesny rzekomy. Przyczyny Predyspozycje neurobiologiczne (być może warunkowany genetycznie typ aktywności substancji przekaźnikowych w komórkach mózgu, głównie związanych z układem serotoninowym) – dotyczy przede wszystkim typu wytrysku przedwczesnego występującego przez całe życie. Czynniki psychogenne: stres, zaburzenia relacji partnerskich, dłuższa przerwa we współżyciu, brak stałej partnerki i nieregularne współżycie płciowe, lęk przed ciążą, niewłaściwa lub nieatrakcyjna partnerka lub partner, bardzo atrakcyjna budząca lęk przed niesprawdzeniem się, praktykowanie tzw. stosunku przerywanego, zaburzenia nerwicowe (lękowe), zaburzenia nastroju (depresje) – dotyczą głównie wytrysku przedwczesnego wtórnego i naturalnie zmiennego. Czynniki somatyczne lub inne zaburzenia seksualne: zaburzenia erekcji, zapalenia lub przerost prostaty, niedoczynność tarczycy, zaburzenia czynności nerwów w przebiegu cukrzycy, udar mózgu – dotyczą wtórnego wytrysku przedwczesnego. Jak często występuje? Wytrysk przedwczesny należy do najczęściej rozpoznawanych zaburzeń funkcji seksualnych. Jego rozpowszechnienie wynosi 20–30% populacji mężczyzn. Zdecydowaną większość stanowią przy tym osoby z naturalnie zmiennym wytryskiem przedwczesnym (przyczyny psychogenne u osób mających predyspozycję do szybkiej ejakulacji) lub z wytryskiem przedwczesnym rzekomym, tj. osoby całkowicie zdrowe, które nie są zadowolone ze swojego funkcjonowania seksualnego, czy to w wyniku błędnej wiedzy na temat fizjologii seksualnej, czy też nierealnych oczekiwań. Wytrysk przedwczesny jako zaburzenie dotyczące całego życia i wytrysk przedwczesny wtórny (zaliczany do chorób somatycznych lub zaburzeń psychicznych) występuje najprawdopodobniej jedynie u 5–10% mężczyzn. Jak się objawia? Objawy zawarte są już w samej definicji problemu. Ciągłe lub prawie ciągłe występowanie wytrysku przedwczesnego związane jest z lękiem przed kompromitacją, niezaspokojeniem partnerki, „niesprawdzeniem się”, poczuciem wstydu, obniżonego poczucia wartości w roli męskiej, frustracji, zakłopotania i unikania aktywności seksualnej, co może na drodze błędnego koła nasilać objawy zaburzenia. Co robić w razie wystąpienia objawów? Jeśli objawy wystąpiły w związku z konkretną sytuacją – dłuższa przerwa we współżyciu, nowa partnerka i samoistnie ustępują – nie należy podejmować jakiś szczególnych działań. Dłuższe utrzymywanie się objawów, objawy trwające przez całe życie od rozpoczęcia życia seksualnego wymagają konsultacji lekarskiej w celu ustalenia dalszego postępowania. Jak lekarz ustala diagnozę? Rozpoznanie oparte jest w większości przypadków na zebraniu dokładnego wywiadu lekarskiego. W przypadku podejrzenia wtórnego charakteru zaburzeń, wymagane będzie wykonanie odpowiednich badań pozwalających ustalić lub wyeliminować potencjalne przyczyny – badania biochemiczne i hormonalne (z krwi), badanie neurologiczne, ogólne, urologiczne. Jakie są sposoby leczenia? Farmakoterapia doustna – obejmować będzie zastosowanie leków z grupy inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), mających zdolność opóźniania wytrysku (paroksetyna, sertralina, fluoksetyna) lub innego leku wpływającego na przekaźnictwo serotoninergiczne – klomipraminy – takie leczenie może dotyczyć osób z wytryskiem przedwczesnym występującym przez całe życie, ale także związanym z występowaniem zaburzeń nastroju, zaburzeń nerwicowych lub mającym inne tło psychogenne (wtórnym i naturalnie zmiennym). U osób, u których przyczynę stanowią bądź współwystępują zaburzenia erekcji, lekarz może zdecydować o zastosowaniu leków z grupy inhibitorów 5-fosfodiesterazy (leki „z grupy wiagry”). Nowym lekiem z grupy SSRI stosowanym w leczeniu tego zaburzenia jest dapoksetyna. Podejmowano także próby leczenia tramadolem, wyniki jednak nie są przekonujące. Leki omówiono szczegółowiej w rozdziale poświęconym leczeniu farmakologicznemu w seksuologii. Środki działające znieczulająco miejscowo – krem EMLA, sprej TEMPE – omówione zostały w rozdziale poświęconym leczeniu farmakologicznemu w seksuologii. Metody treningowe – obejmują techniki zwane jako metoda „start-stop” lub metoda „uciskowa” (są to modyfikacje treningów masturbacyjnych), metoda polegająca na koncentracji na doznaniach zmysłowych zaprojektowana tak, aby angażować oboje partnerów – metody te szczegółowiej omówiono w rozdziale poświęconym metodom leczenia psychoterapeutycznego w seksuologii. Edukacja i poradnictwo – korygowanie lub uzupełnianie wiedzy na temat długości czasu trwania stosunku, wpływu wielu zróżnicowanych czynników na ten czas, proponowanie regularności i nieunikania współżycia, wybranych pozycji seksualnych. Systematyczna psychoterapia indywidualna lub pary – psychoterapia indywidualna dotyczyć może osób, u których występują utrwalone czynniki o charakterze psychogennym będące źródłem problemu (zaburzenia lękowe, zaburzenia nastroju, utrwalone nastawienia lękowe), a psychoterapia pary wtedy, gdy u źródeł problemu leżą zaburzenia relacji partnerskich – metody te szczegółowiej omówiono w rozdziale poświęconym metodom leczenia psychoterapeutycznego w seksuologii. Warto podjąć leczenie problemu, ponieważ jego ogólna skuteczność jest duża, natomiast nieleczenie będzie niekorzystnie wpływać na samopoczucie mężczyzny oraz relacje partnerskie i seksualne, może także sprzyjać utrwalaniu się zaburzeń i dołączaniu się innych (np. zaburzeń erekcji, spadku libido). Czy możliwe jest całkowite wyleczenie? Odpowiedź na leczenie farmakologiczne za pomocą SSRI w postaci silnego lub umiarkowanego wydłużenia czasu do wytrysku jest duża i sięga 80%. Skuteczność metod treningowych oceniana bywa różnie; bardzo pozytywnie w odniesieniu do krótkoterminowych efektów, mniej entuzjastycznie w stosunku do efektów długoterminowych. Ogólnie rokowanie co do całkowitego ustąpienia problemu jest dobre w niektórych przypadkach wtórnego przedwczesnego wytrysku, gdzie możliwe jest usunięcie czynnika wywołującego, w naturalnie zmiennym wytrysku przedwczesnym i wytrysku przedwczesnym rzekomym. Gorzej rokują przypadki wytrysku przedwczesnego utrzymującego się przez całe życie, problem ma tendencje do nawracania i może wymagać kontynuacji farmakoterapii. Jak napisano wcześniej, taki stan rzeczy dotyczy jednak mniejszości mężczyzn zgłaszających problem z wytryskiem. Co trzeba robić po zakończeniu leczenia? Unikać dłuższej abstynencji seksualnej. Co robić, aby uniknąć zachorowania? Systematyczna aktywność seksualna ze stałą partnerką może mieć walor zabezpieczający przed pojawianiem się tego zaburzenia, szczególnie u osób predysponowanych do szybkiej reakcji wytryskowej. Dbanie o ogólną jakość relacji partnerskiej, unikanie pośpiechu, postaw zadaniowych, koncentracja na pozagenitalnych elementach interakcji seksualnej mogą także oddziaływać korzystnie. Piśmiennictwo: 1. Balon R., Taylor Segraves R.: Clinical Manual of Sexual Disorders. American Psychiatric Association Publishing, 2009 2. Lew-Starowicz Z:. Zaburzenia seksualne w praktyce ogólnolekarskiej. Termedia, 2004 Tu jesteś: Jacek Pulikowski » Artykuły i wywiady » Czy pocałunek jest grzechem? Jacek PulikowskiW Waszych listach pojawia się często temat całowania: „co złego w całowaniu?... a jeżeli naprawdę się kochamy?... dlaczego Kościół zabrania?... a jeżeli oboje tego chcemy?... a przecież ksiądz powiedział, że...”.1. Czy pocałunek jest grzechem? - trudność odpowiedzi W związku z tym, że próbuję odpowiedzieć na wątpliwości zawarte w wielu listach (również w tych nie cytowanych poniżej), wybaczcie, że początek będzie adresowany jednocześnie do wielu osób. Przepraszam, ale gdybym odpowiadał na każdy list z osobna, musiałbym pisać całą książkę odpowiedzi do każdego numeru Miłujcie się!. I tak długa lista wątpliwości i pytań będzie musiała jeszcze poczekać na swoją kolej. Zakochanie... i co dalej? Młody człowiek żąda odpowiedzi jednoznacznej, „tak” lub „nie”, bez względu na to, o jak subtelną i złożoną materię pyta. Odpowiem zatem jednoznacznie na pytanie „Czy pocałunek jest grzechem”?: TAK lub NIE. Oczywiste jest, że pocałunek (dobry) nie jest grzechem, przeciwnie – może być pięknym, a nawet świętym gestem i czułym znakiem wielkiego dobra – miłości. Znak ten wcale nie jest zarezerwowany wyłącznie dla małżeństw. Posługujemy się nim w szerokim kręgu rodziny i znajomych np. przy powitaniach, pożegnaniach, składaniu życzeń czy gratulacji. Rzecz jasna, są to pocałunki typu „cmoknięcie” i z nich chyba nikt nie robi problemu (no może z wyjątkiem dzieci, które czasem nie chcą pocałować nielubianej ciotki). Również czułe, pieszczotliwe pocałunki mają swą rację bytu poza małżeństwem. Na przykład w relacji rodzice – małe dzieci czy wśród par zmierzających do małżeństwa, choć tu już zaczynają się problemy. Nie uprzedzajmy jednak faktów... Oczywiście, że pocałunek (zły) jest grzechem, gdy jest znakiem na przykład zdrady, pożądliwości, chęci egoistycznego użycia kosztem drugiej osoby. Choć może to się komuś wydać dziwne, nawet pocałunek w małżeństwie może być grzechem (np. wymuszony, gdy jest elementem gwałtu). Trudność odpowiedzi Trudność odpowiedzi polega na tym, że nie tyle czyn sam w sobie, ile jego wewnętrzna treść podlega ocenie moralnej. Może dla głębszego zrozumienia istoty rzeczy przejdźmy na chwilę na grunt pozbawiony seksualnych zabarwień. Postawmy sobie pytanie: czy pociągnięcie za cyngiel karabinu jest dobre czy złe. Czy może być obojętne moralnie? Oczywiście każdy z wymienionych wariantów wchodzi w rachubę. Pociągnięcie za spust na zawodach strzeleckich, gdzie celem jest tarcza, nie stanowi żadnego problemu moralnego. A co ze strzelaniem do żywego człowieka? Gdy napadający na niewinną ofiarę niesprawiedliwy agresor nie może być w żaden inny sposób powstrzymany przed mordowaniem, należy wówczas pociągnąć za cyngiel. Ten czyn jest moralnie usprawiedliwiony, więcej – jest obowiązkiem moralnym! Z drugiej strony strzelanie do człowieka bez konieczności (jedynym usprawiedliwieniem jest obrona i ratowanie życia) jest ewidentnym złem moralnym, grzechem. Znany jest przykład żołnierza Wehrmachtu, Austriaka Ottona Schimka, który heroicznie odmówił wykonania rozkazu strzelania do cywilnej ludności. Sam został za to skazany na śmierć i wyrok wykonano... Tak więc nie tylko sam czyn, ale jego „wewnętrzne” okoliczności podlegają kwalifikacji moralnej. Są oczywiście czyny same w sobie jednoznacznie złe (np. mordowanie niewinnych) i wówczas nie mamy kłopotów z oceną, choć okoliczności mogą łagodzić jej surowość. W przypadku pocałunku trudność jest większa, bo może być on zarówno dobry, wręcz święty, jak i zły, grzeszny. Sięgnijmy do przykładów z Pisma Świętego. Niewiasta grzeszna oblewała łzami i obsypywała pocałunkami stopy Jezusa na przyjęciu u faryzeusza. Judasz, człowiek wybrany, jeden z dwunastu, całuje Jezusa w Ogrójcu. Chrystus mówi: „pocałunkiem zdradzasz”?! Judasz całkowicie wypaczył treść przypisywaną powszechnie dobremu gestowi, jakim powinien być pocałunek. Pocałunek Judasza jest jednoznacznie oceniany jako zły! Z drugiej strony zauważmy, że nikt nie ma wątpliwości, iż grzeszna kobieta, całując, nie grzeszyła, a wręcz czyniła dobro. Pocałunki biblijne różnią się intencją, znaczeniem, przebiegiem i skutkiem. Po tym przydługim, lecz koniecznym wstępie przejdźmy do pocałunku „chłopak – dziewczyna”. Tu także pocałunek od pocałunku może się różnić intencją, znaczeniem, przebiegiem i skutkiem. 2. Czy pocałunek jest grzechem? - intencja Porozmawiajmy spokojnie o tych sprawach Wszyscy z doświadczenia wiemy, że dobra intencja nie zawsze kończy się dobrym skutkiem. Na przykład chłopak chciał dziewczynie zrobić przyjemność i kupił bilety na galę boksu zawodowego, a ona się obraziła, święcie przekonana, że sobie z niej zakpił. Szczególnie dużo nieporozumień ma miejsce właśnie na linii „kobieta – mężczyzna”. Te same fakty, te same gesty mogą dla każdego z obojga znaczyć zupełnie co innego, czasem wręcz przeciwnego. Podobnie bywa z pocałunkiem „dziewczyna – chłopak”. Dla niej może być to piękny, zupełnie czysty gest czułości, bliskości, serdeczności, gest nie mający żadnego złego podtekstu. Jednocześnie ten sam pocałunek dla chłopaka może być konkretnym i nawet zamierzonym elementem pobudzenia seksualnego. Może zrodzić napięcie, podniecenie, a nawet pełną reakcję organizmu w postaci wytrysku nasienia (jak w normalnym współżyciu małżeńskim). Chłopaku i dziewczyno, zastanówcie się uczciwie: jaka jest intencja waszego pocałunku? Żeby pocałunek był dobrem, nie wystarczy dobra intencja jednej, a nawet obojga stron. Intencja powinna być czysta: pragnę wyrazić miłość i nie chcę, by pocałunek prowadził do pobudzenia seksualnego. Jest to ważne, choć sama dobra intencja, niestety, nie wystarczy. Stare przysłowie mówi, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Warto nadmienić, że intencja jednej ze stron, a nawet obu naraz, może być jawnie zła. Przykładowo: zrozpaczona dziewczyna, widząc słabnące zainteresowanie ze strony swojego chłopaka, prowokuje go do pocałunków, by wzniecić w nim napięcie seksualne, wzbudzić pragnienie bliskości cielesnej, pragnienie współżycia. Reakcja pożądania, jaka się w nim wówczas buduje, jest silna i często chłopaka „na chwilę” zatrzymuje przy dziewczynie. Jednak wówczas, po „osiągnięciu celu” (często się mówi: „sama tego chciała”), następuje zwykle odejście, znacznie boleśniejsze, bo obarczone krzywdą i ciężką raną na całe życie. Przykład złego odczytania intencji: naiwna dziewczyna odbiera namiętność, wręcz „szaleńczość” pocałunków chłopaka, jako niezbity dowód jego wielkiej miłości. A w gruncie rzeczy jest to dowód jego niedojrzałości, nieopanowania i egoistycznego – a więc będącego zaprzeczeniem miłości – nastawienia na branie, na własną przyjemność. Bywa i tak, że jego intencja jest jawnie zła. Chce osłabić odporność dziewczyny, „rozmiękczyć” ją, by tym łatwiej zaciągnąć do łóżka. Ileż tysięcy dziewcząt (bez żadnej przesady), naprawdę dobrych i przyzwoitych, wpadło w tę pułapkę! A przecież było tak cudownie, przyjemnie, tak wierzyła (bo chciała), że on ją prawdziwie kocha, że będą szczęśliwi do końca życia. Dla niej było jasne, że intencją pocałunków i ostatecznie pójścia do łóżka było przypieczętowanie przyszłego wspólnego życia, podczas gdy on nawet przez moment nie pomyślał o małżeństwie. Zresztą uczciwie wcale o nim nie wspominał. Choć zdarzają się i tacy łajdacy, co gorliwie zapewniają o małżeństwie, byleby się tylko zgodziła, a potem uciekają (nierzadko dopiero wówczas, gdy pocznie się dziecko). A wszystko zaczęło się tak pięknie, od pocałunku... 3. Czy pocałunek jest grzechem? - znaczenie Każdy gest człowieka coś wyraża, czyli jest znakiem czegoś. Znaczenie gestów jednak można całkowicie wypaczyć. Nawet tak jednoznacznego gestu jak podanie ręki na znak pokoju. Ot, choćby ściskając rękę tak mocno, by spowodować ból, a nawet krzywdę... Co ma oznaczać pocałunek? Ma być znakiem miłości jako daru czy znakiem egoizmu wyrażającego się chęcią brania? Pocałunek z miłości jest ukierunkowany na drugiego – wywyższa go, chce ubogacić, wyraża zachwyt i podziw dla kochanej osoby, stawia ją na piedestale. Jest pełen bezinteresownej czułości. Oczywiście tak całujący odczuwa wielką radość i przyjemność nie mającą żadnego wymiaru grzeszności. Każdy pewnie widział młodą matkę gorliwie obcałowującą swe niemowlę, nie omijającą żadnego „kawałka” jego ciała. Nikt rozsądny nawet nie pomyśli o grzeszności jej zachowania. Słowem dobry pocałunek niesie przyjemność obojgu, ubogaca, napełnia radością tak wielką, że usposabia do niesienia dobra, choćby całemu światu; otwiera na dobro, bo jest znakiem dobra – miłości. Pocałunek taki jest wówczas znakiem prawdziwym i uprawnionym. Widzimy więc, że to nie zażywana przyjemność czyni jakieś działanie złym. Przyjemność sama w sobie jest pomysłem Stwórcy, jest dobra, a nawet może być święta. Ma być to jednak przyjemność płynąca ze znaku prawdziwego, a nie fałszywego. Niestety, pocałunek może być również znakiem fałszywym, zaprzeczającym miłości. Dzieje się tak wówczas, gdy wynika z pożądliwości, egoistycznej chęci przeżycia przyjemnego doznania, bez liczenia się z drugą osobą, a nawet jej kosztem. Bywa i tak, że pocałunek ma jakby znaczenie zastępcze wobec pustki w relacji osobowej. Tak naprawdę nic ich nie łączy, nie mają sobie nic do powiedzenia, nie podziwiają wartości drugiej osoby, a jedynie potrafią z siebie nawzajem wykrzesać przyjemność przez pocałunki. Dla niej przyjemne jest myślenie o tym, jak on bardzo ją kocha (nawet gdy jest to ewidentnym oszukiwaniem siebie), dla niego najczęściej przyjemność wynika z napięcia seksualnego odczuwanego w ciele, konkretnie w narządach rozrodczych (tak, tak – narządy rozrodcze, a nie seksualne; to prawidłowa nazwa, jako że głównym ich zadaniem jest przekazywanie życia, a nie przeżywanie przyjemności seksualnej wyrwanej z kontekstu prokreacji). Taka sytuacja nie tylko nie sprzyja poznaniu, a wręcz blokuje możliwość poznania drugiego. To klasyczne „różowe okulary”, które nie pozwalają dostrzec wad, nawet tych widocznych gołym okiem dla całego otoczenia. Najczęściej dziewczyna broni wówczas jak lwica swego chłopaka, na którego się wszyscy „uwzięli”, a jak już nie da się go obronić, to naiwnie powtarza, że „jak się ożeni, to się odmieni”. Na pewno! Tylko w którą stronę?... Podobnie chłopak może lecieć na oślep jak ćma do płomienia świecy, dorabiając sobie najróżniejsze ideologie usprawiedliwiające ich czyny, a w gruncie rzeczy chodzi mu tylko o przyjemne doznanie. Taką sytuację ktoś żartobliwie określił: „nie mogli porozmawiać o ważnych sprawach, bo usta mieli zajęte”. Tyle że skutki bywają często tak tragiczne, że odchodzi ochota do żartów. Tak więc „rozrzut” znaczenia pocałunku może być ogromny. Od czystej, pięknej i ubogacającej, bezinteresownej czułości wyrażającej prawdziwą, głęboką miłość do brudnej, prymitywnej, płynącej z egoizmu i niedojrzałości niepohamowanej pożądliwości odzierającej drugiego z czystości, sprowadzającej jego ciało do roli przedmiotu dającego przyjemne doznania płynące z pobudzenia seksualnego. Wydaje się, że właśnie w głębokim rozumieniu pojęć „bezinteresowna czułość” i „egoistyczna pożądliwość” należy szukać odpowiedzi na pytanie, co oznacza pocałunek i tym samym, jaki on naprawdę jest. Chłopaku, dziewczyno, zastanów się – znakiem czego jest twój pocałunek? 4. Czy pocałunek jest grzechem? - skutek W Piśmie Świętym czytamy: „po owocach poznacie”. To bardzo cenna wskazówka dla oceny moralnej czynu. Może być przecież tak, że pocałunek był wynikiem najczystszych intencji, oznaczał prawdziwe przywiązanie, oddanie – miłość, przebiegał „muśnięciowo” i niewinnie, a jednak spowodował niezamierzoną reakcję, którą łatwo zmierzyć napięciem czy wręcz podnieceniem, pojawiającym się zwłaszcza w ciele chłopaka. Dzieje się tak bardzo często na początku znajomości nastolatków. O reakcji ciała w tym wypadku decyduje nie tyle siła bodźca wynikająca wprost z czynu, ile tzw. bodźce psychogenne, czyli wyobrażeniowe. Nadmiernie pobudzona wyobraźnia jest równie niebezpieczna, jak bezpośrednie gesty ciała. Czy niezamierzony, a jednak zaistniały skutek przesądza o tym, że działanie było grzeszne? Nie! Grzechem przecież nie może być (skądinąd prawidłowa i będąca objawem zdrowia) reakcja ciała. Sięgnijmy do katechizmu: „grzech jest to świadome i dobrowolne (...)”. Jeżeli „coś” nastąpiło niespodziewanie, zaskoczyło i było nie do przewidzenia (mamy wszakże rozum i pewne rzeczy potrafimy przewidzieć), trudno doszukiwać się w tym „czymś” zła moralnego. Ale uwaga! Następnym razem nie możemy już powiedzieć, że nie wiedzieliśmy, i wówczas pojawia się odpowiedzialność za stwarzanie okoliczności, które jak wiadomo z wcześniejszego doświadczenia, mogą przynieść niezamierzony skutek. Chłopaku i dziewczyno, zastanówcie się uczciwie – jaki jest skutek waszego pocałunku? 5. Czy pocałunek jest grzechem? - niebezpieczna siła pobudzenia Tu znowu przypomina się arcymądre katechizmowe zalecenie unikania okazji do grzechu i Pawłowe: „kto stoi, niech baczy, by nie upadł”. Wielu młodych ludzi powtarza: „nasza bliskość jest co prawda bardzo intymna, lecz my dobrze znamy granicę, której na pewno nie przekroczymy”. Iluż to jednak dobrych, wrażliwych młodych ludzi, mimo powyższych deklaracji, wchodząc na ścieżkę pobudzenia seksualnego, pogubiło się kompletnie, nie wiedząc nawet, jak i kiedy. Tu działają ogromne siły i rozsądek podpowiada, by ich nie lekceważyć. Skoro tylu się pogubiło, rozumna pokora nakazuje ostrożność zamiast buńczucznego zadufania we własne siły, w swoją doskonałość. Ktoś porównał budowanie pobudzenia seksualnego do wchodzenia na stopnie zjeżdżalni na placu zabaw. Wchodzi się pomalutku, lecz kiedy nagle zaczyna się zjeżdżać, wtedy żadna siła nie jest w stanie powstrzymać jazdy w dół. Każde pojawiające się napięcie seksualne powinno być ostrzeżeniem: „Uwaga, gesty wchodzą w fazę niebezpieczną. Wycofaj się!”. Możliwość pogubienia się i stracenia kontroli nie jest jedyną przyczyną, dla której nie należy wkraczać na ścieżkę pobudzenia seksualnego bez „słusznego powodu”. (Przy czym dodać należy, że jedynym „słusznym powodem” jest bezpośrednie przygotowanie do współżycia małżeńskiego). Drugą, równie ważną przyczyną, by nie wchodzić na ścieżkę pobudzeń, jest utrwalanie się stereotypu przeżywania doznania seksualnego w niewłaściwym kontekście. Następuje wówczas deformacja konstrukcji psychoseksualnej, ważnego składnika osobowości. I znowu jedynym właściwym – i tym samym pozytywnie budującym osoby i ich więź – kontekstem pobudzenia jest współżycie pary małżeńskiej. Jeżeli jedynym miejscem, w którym pobudzenie seksualne jest dobrem, jest łoże małżeńskie, to świadome uruchamianie go w innych okolicznościach jest wykroczeniem przeciwko przykazaniu „nie cudzołóż”. Chłopaku i dziewczyno, nie igrajcie z siłą pobudzenia seksualnego! 6. Czy pocałunek jest grzechem? - przyjemność seksualna a pobudzenie seksualne Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? Na koniec jeszcze jedno dopowiedzenie. Poruszamy się po terenie delikatnym – powiedziałbym subtelnym – i bardzo łatwo o nieporozumienie ze względu na nieprecyzyjność i wieloznaczność języka, którym się posługujemy. Pragnę zatem rozróżnić pojęcia „przyjemność seksualna” i „pobudzenie seksualne”. Pobudzenie jest stanem fizjologicznym zdrowego organizmu obawiającym się: napięciem („wyczuwam istnienie” narządów rozrodczych), podnieceniem (gotowość narządów rozrodczych do działania), który prawidłowo kończy się działaniem płciowym (wytrysk nasienia męża do dróg rodnych żony). Tymczasem przyjemność seksualna jest pojęciem dużo szerszym. Seks to po polsku płeć. Każda komórka ciała człowieka jest oznaczona, ktoś powiedział – stygmatyzowana – płcią, męską lub kobiecą. Wszystko, co robimy, jest zatem „płciowe”. Czerpanie naturalnej przyjemności z wzajemnej atrakcyjności, wręcz ze swoistego przyciągania płci, nie musi mieć nic wspólnego z jakimkolwiek pobudzeniem seksualnym w rozumieniu wyjaśnionym powyżej. Mężczyźni chcą imponować kobietom, chcą być podziwiani przez nie (mężczyzna długo pozostaje pod wrażeniem... jakie zrobił na kobiecie). Kobiety pragną się podobać mężczyznom (mimo że niektóre mówią, a nawet myślą, że się stroją i upiększają dla samych siebie). Pewien stary zakonnik ze skruchą wyznał, że zawsze wolał rozmawiać z kobietą młodą i piękną niż ze starą i brzydką. W cieszeniu się naturalną atrakcyjnością w kontaktach z drugą płcią nie ma niczego złego. A przecież przyjemność tę można nazwać „seksualną”, bo jej źródłem są różnice płci. W tym rozumieniu chłopak i dziewczyna „chodzący” ze sobą mogą czerpać ogrom radości i przyjemności seksualnych płynących z atrakcyjności wzajemnej różnych płci (tylko proszę nie wyrywać tego zdania z kontekstu, bo mogłoby być opacznie zrozumiane). Chłopaku i dziewczyno, zastanówcie się uczciwie – czy wasz pocałunek rodzi przyjemność czystą czy nieczyste pobudzenie seksualne? Czy pocałunek jest grzechem? - odpowiedzi na listy „Szanowna Redakcjo! Po przeczytaniu w numerze 4-2003 Miłujcie się! artykułu Z pozycji Taty (2) ogarnęły mnie wątpliwości. Jestem osobą młodą, będącą właśnie na etapie poszukiwania odpowiedzi na pytania, jakie zadała Daisy. W tej chwili uczę się w katolickiej szkole i rozumiem oraz popieram wszystkie odpowiedzi Taty, ale zaciekawiło mnie pytanie Daisy: »(...) Czy namiętny pocałunek, który jest dawaniem przyjemności drugiej osobie, a nie namawianiem do stosunku, jest grzechem?«. Tato nie daje jednoznacznej odpowiedzi (»tak« lub »nie«), lecz z jego wypowiedzi wynika, że całowanie się z chłopakiem jest czymś raczej negatywnym, czymś, czego Kościół nie popiera. Bardzo mnie to zdziwiło, gdyż takiej odpowiedzi jeszcze nie usłyszałam z ust księdza (a nie wiem, kto ukrywa się pod pseudonimem Tato). Pamiętam dobrze, że gdy byłam w podstawówce, ksiądz zapytany o kwestię całowania się z chłopakiem, odpowiedział, że nie jest to grzechem, ale może prowadzić do seksu, który jest już czynem złym. Jeszcze dwukrotnie słyszałam, jak księża byli o to pytani – jeden z nich stwierdził, że nie jest to grzech, a drugi, że wszystko należy robić z umiarem. Do tej pory byłam więc przekonana, że całowanie się jest w porządku. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie pary, które w ogóle się nie całują. Czy wszyscy ci młodzi ludzie postępują źle? Więc do jakich kontaktów mogą ograniczyć się młodzi, by pozostać w zgodzie ze swoją wiarą? Rozumiem, że nie w każdym przypadku da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale mnie – i myślę, że wielu młodym ludziom – trudno jest podjąć decyzję we własnym sumieniu, zwłaszcza że chyba nawet księża nie są w tej sprawie zgodni. Młodzi księża lub ci, którzy na co dzień pracują z młodzieżą, zazwyczaj nie negują całowania się młodych ludzi... Zarówno ja, jak i mój chłopak jesteśmy osobami wierzącymi, w tygodniu uczestniczymy we Mszy św., regularnie przystępujemy do spowiedzi i do Komunii św., należymy do katolickich organizacji młodzieżowych i bardzo zależy nam na odpowiedzi na to pytanie”. Beatka Droga Beatko! Po pierwsze wyjaśniam, że pod pseudonimem Tato „ukrywa” się nie ksiądz, ale mąż i ojciec dzieci będących mniej więcej w Twoim wieku. Tu nie jest ważne nazwisko, lecz pozycja ojcowska, z której, najuczciwiej jak tylko potrafię, próbuję odpowiadać na pytania i problemy. Mam nadzieję, że zrozumiałaś dokładnie moją odpowiedź. Inaczej mówiąc, wierzę, że emocje nie odebrały Ci możliwości zrozumienia tego, co napisałem. Wiem, że odpowiedź jest trudna, wymagająca i nie do końca po myśli przeciętnego młodego człowieka. (Dla mnie z listu jasno wynika, że nie jesteś przeciętną młodą osobą. Tym samym należy Ci stawiać ponadprzeciętne wymagania). Spróbuj zrozumieć – albo chociaż uwierzyć – że zadaniem ojca jest wytyczanie jasnej, czytelnej drogi, a nie przypodobanie się dziecku. Jeżeli jednak mówię Ci rzeczy tak trudne, to po pierwsze wierzę, więcej – wiem z doświadczenia, że można je wprowadzać w życie, a po drugie ufam, że stać Cię na to. Zrozum również moją naturalną obawę, że niepokoję się o „córeczkę”, która nie do końca rozumie zagrożenie, jakie niosą namiętne pocałunki z chłopakiem. Też kiedyś byłem w Twoim wieku i pamiętam, ile było wśród rówieśników dramatów, u których podstaw leżała ufność w swoje siły i naiwna pewność, że nic im nie grozi. A czasy były naprawdę inne, pod tym względem znacznie bezpieczniejsze. Zatem pozwól mi, Beatko, troszczyć się o Ciebie. Tu nie tyko chodzi o to, byś nie została ciężko poraniona, ale o to, by Wasza znajomość była dla Was obojga budująca, była drogą do świętości, byście kiedyś mogli swoim dzieciom stawiać za wzór przebieg Waszej znajomości. Wierzę, że wygracie Wasz czas przygotowania do małżeństwa. Trzymajcie się – Boga i Jego wskazówek. Tato „Jestem 17-letnią dziewczyną i często zastanawiam się nad sytuacjami, o których nie myślą moi rówieśnicy. (...) Najważniejszym moim hasłem życiowym jest: »Niech będzie, jak Ty chcesz, Panie, nie jak ja chcę«. Staram się żyć dobrze, ale – jak u każdego – nie zawsze te starania coś przynoszą. (...) Mam kolegę, którego znam 2 lata. Nasza znajomość się rozwijała. Byliśmy w stosunkach koleżeńskich, przyjacielskich, aż w końcu zaczęliśmy ze sobą chodzić. To całe »chodzenie« zapoczątkował pocałunek; wtedy wiedziałam (poczułam), że naprawdę chcę z nim być. I w tym momencie pragnę zadać moje pytanie: Czy całowanie się jest grzechem?! Chłopak, dziewczyna i pocałunek – czy to coś złego? Co do współżycia, o tym nie było i nie ma mowy. Chcę zachować czystość przed ślubem. Pytanie o pocałunki zaczęło mnie męczyć, od kiedy mój chłopak (obecnie eks) opowiedział mi o pewnej lekcji religii. Zapytany anonimowo o to, czy całowanie się z dziewczyną jest grzechem, ksiądz odpowiedział, że tak. W pierwszej chwili wydało mi się to śmieszne, bo dlaczego całowanie miałoby być złe, jeżeli nikt o tym nie mówi? Jeszcze nie słyszałam, żeby ksiądz wspomniał coś o tym na kazaniu. Jest na świecie tyle par (wcale nie małżeńskich, a choćby narzeczeńskie), które się całują i które pewnie bardzo by się zdziwiły, gdyby ktoś im powiedział, że to grzech. Czy ksiądz im coś mówi, widząc, jak się całują? Chyba nie... Mniej więcej tak to sobie tłumaczyłam. Nie chciałam jednak popełniać świadomego grzechu i zaczęłam drążyć. Weszłam na jedną z katolickich stron internetowych, bo chciałam znaleźć jakiegoś kapłana, który by mi tę sprawę wyjaśnił. Czat jeszcze nie działał, ale zadałam swoje pytanie. Kilka dni później dostałam odpowiedź, a raczej odesłanie do katechezy umieszczonej na jeszcze innej stronie. Temat poświęcony był pocałunkom. Przebiłam się przez pocałunki »matka – dziecko«, koleżeńskie itd., i w końcu znalazłam to, co mnie interesowało. Wyszło na to, że pocałunki »chłopak – dziewczyna« są jednak grzechem. Jak tylko spotkałam się z moim chłopakiem, powiedziałam mu o tym i zakończyłam »fazę pocałunków«. Mimo złego humoru jakoś to zaakceptował. Niestety, powoli nasze uczucie zaczęło słabnąć. Nie kłóciliśmy się, ale coraz mniej rozmawialiśmy. To mnie bardzo męczyło. Wypomniałam mu, że mieliśmy rozwijać nasze uczucie, a do tego potrzebne są rozmowy. Niestety (a może jednak »stety«), przyszedł moment, w którym ze mną zerwał. Początkowo bardzo to przeżywałam, jednak z biegiem czasu dochodzę do wniosku, że chyba wszystko, co się dzieje, jest potrzebne i ma jakiś cel. Każde cierpienie i każda porażka czegoś nas uczy. Nawet to rozstanie było potrzebne. Wiele jeszcze nad tym myślałam i starałam się znaleźć przyczyny tego zerwania. Myślę, że jego powodem, może nawet nie do końca uświadomionym, była moja decyzja o zaprzestaniu okazywania sobie uczuć w formie pocałunków. (...) Mam jeszcze jedno pytanie – jeżeli całowanie się jest złe, to przytulanie się itp. pewnie też, a w czym takim razie różni się przyjaźń od chodzenia? (...)”. J. No Droga J. No! Bardzo dziękuję za Twój list. Szczerze cieszę się Twoim przywiązaniem do Boga i ufnością Mu okazywaną. W Twoim liście jest wiele ciekawych wątków, lecz tym razem odniosę się tylko do tych związanych z całowaniem. Piszesz: „nasze chodzenie zapoczątkował pocałunek, wtedy wiedziałam (poczułam)”. Podziwiam Twoją niezawodną intuicję: to, że po słowie „wiedziałam” piszesz od razu „poczułam” – bo rzeczywiście pocałunek nie daje żadnej wiedzy, a jedynie uruchamia czucie. Silne odczucia mogą zafałszować prawdziwy obraz drugiej osoby i relacji z nią. Związek budowany jedynie na uczuciach to domek z kart, bańka mydlana. Zauważ, że gdy zakończyłaś fazę pocałunków, uczucie osłabło, coraz mniej rozmawialiście – bo prawdopodobnie nie było o czym. Nie byliście zainteresowani sobą. Osoby kochające się i zachwycone wartością kochanej osoby mają zawsze tysiące spraw do omówienia i... ciągle za mało czasu. Wszystko, co dotyczy ukochanej (ukochanego), jest ciekawe, interesujące, godne poznania. Jak widzisz, w Twoim wypadku tak nie było, zatem całe szczęście, że tamta znajomość skończyła się bez głębszych ran. To nie był chłopak dla Ciebie. Gdybyście nie przerwali fazy pocałunków, to może dwie obce, nie zainteresowane sobą nawzajem osoby doszłyby aż do ślubu na sztucznie podtrzymywanych przyjemnych emocjach płynących z bliskości cielesnej. A potem całe życie pełne... pustki. Twoje zdanie, że wszystko, co się dzieje, jest potrzebne i ma cel, ogromnie mnie cieszy. Wierzę, że doświadczenia życia będziesz potrafiła dobrze wykorzystać, żyjąc coraz piękniej i mądrzej. Mam nadzieję, że na końcowe pytanie z Twego listu o przytulenie się itp. znalazłaś odpowiedź w pierwszej, ogólnej, części mojego pisania. Przytulenie, podobnie jak pocałunek, może być dobre (gdy jest czyste, obdarza, czyli wynika z miłości – wyraża bezinteresowną czułość) lub złe (gdy jest nieczyste – odziera, wynika z pożądliwości). Zawsze na klasyfikację moralną wpływ zasadniczy będzie miała wewnętrzna treść czynu. Pomocne może być rozpoznanie intencji, znaczenia, przebiegu i skutków danego czynu. Co do różnicy między przyjaźnią a „chodzeniem”, to nie każda przyjaźń musi kończyć się „chodzeniem”. „Chodzenie” poważnie potraktowane należałoby rozumieć jako rozeznanie i poznanie siebie pod kątem małżeństwa. Końcowa faza „chodzenia” to narzeczeństwo, które powinno być ostatecznym czasem rozeznania i podjęcia decyzji o małżeństwie. Niestety, narzeczeństwo „wyszło z mody”, a szkoda, bo to ważny i potrzebny etap. Wracając do „chodzenia”, to ostrzegam, że są bardzo niebezpieczne, choć modne zabawy w chodzenie dla... chodzenia, dla pochwalenia się przed koleżankami (kolegami), dla poprawienia sobie samopoczucia, dla... sportu. Pewnie, by uniknąć niebezpiecznej przypadkowości w wyborze współmałżonka, lepszą drogą byłoby przechodzenie od wstępnego zaprzyjaźnienia się do „chodzenia”. Dopuszczam jednak myśl (trochę karkołomną), że „chodzenie rozpoczęte porywem serca” przeradza się w przyjaźń, tak potrzebną w prawdziwej miłości. Jednak „chodzenie” bez zaprzyjaźniania się to szczeniacka i, powtarzam, życiowo bardzo niebezpieczna zabawa. Gorąco przed nią przestrzegam. Jesteś bardzo młoda. Spotkasz jeszcze wielu chłopaków i mężczyzn, z których jeden zapewne zostanie Twoim mężem. Oby to był ten najwartościowszy, najlepszy z możliwych mąż i ojciec Twoich – Waszych – dzieci. Obyś Go „nie przegapiła” i nie związała się z innym, który celowo (lub nie) zagrał na Twoich uczuciach. Na koniec dam Ci mądrą radę: poznając nowego chłopaka i czując, że coś z tego może być, zadaj sobie pytanie: „czy chciałabym w przyszłości mieć takiego syna jak on?”. Jeżeli absolutnie nie, uciekaj od niego czym prędzej! Jeżeli tak (lub choćby tylko „chyba tak”), zainteresuj się nim poważnie. Może to ten najlepszy, przeznaczony dla Ciebie przez Boga samego. Nadal kochaj Boga, ufaj Mu i szanuj siebie, a wygrasz swe życie (również wieczne).Miłujcie się, 5/2003

czy wytrysk jest grzechem